Wywoływanie duchów.

Duchy, Zjawy, Klątwy
chomosik
Początkujący
Posty: 2
Rejestracja: sob paź 05, 2013 6:53 pm

Wywoływanie duchów.

Post autor: chomosik »

Witam. Otóż ostatnio z moimi znajomymi chciałbym wywołać ducha. Stwierdziliśmy że dzisiejsze społeczeństwo polega głównie na siedzeniu przed komputerem i ewentualnej nauce i na starość nie będzie nawet ciekawych wspomnień z młodości, nie będzie co opowiadać wnukom itp. Nasi rodzicie dziadkowie itd także wywoływali duchy i do dziś nic im nie jest, więc my także chcielibyśmy spróbować i właśnie dlatego mam parę myślę istotnych pytań dotyczących seansu spirytystycznego: Jakiego ducha najlepiej wywołać? tj, rodziny, nieznajomego, postaci historycznej itp.Jakie niebezpieczeństwa czekają podczas seansu i co robić żeby zapobiec im?Jeżeli takie niebezpieczeństwo wystąpi to co robić, żeby wyjść z tego bez szkody?Jakie mogą być niespodziewane sytuacje i jak sie na nie przygotować?Jak rozpoznać czy duch jest nastawiony przyjaźnie czy wrogo?Jeśli jest nastawiony wrogo, to jak zareagować?Jakie pytanie zadać duchowi (przykład)?Jak sie zachowywać podczas seansu?Jak prawidłowo zakończyć seans? tj. tak aby całkowicie odesłać ducha? Liczę na odpowiedzi :) Pozdrawiam ;)
Awatar użytkownika
Rysiek23
Homo Infranius Alfa
Posty: 3237
Rejestracja: sob cze 02, 2007 11:25 am
Kontakt:

Re: Wywoływanie duchów.

Post autor: Rysiek23 »

@Chomosik nawet tego nie próbuj, po co? Dla przygody? Lepiej iść na grzyby...
Awatar użytkownika
Przemekkk666
Weteran Infranin
Posty: 1052
Rejestracja: wt maja 03, 2011 4:35 pm
Kontakt:

Re: Wywoływanie duchów.

Post autor: Przemekkk666 »

Mówisz, że będzie co wnukom opowiadać, problem w tym, że jak coś pójdzie nie tak, to możesz do tej starości nie dotrwać...ODRADZAM
Awatar użytkownika
her sojer
Początkujący
Posty: 11
Rejestracja: pt cze 28, 2013 8:56 am
Kontakt:

Re: Wywoływanie duchów.

Post autor: her sojer »

kup sobie meter gumy i strzel sobie w łeb.Bez urazy ale nie zdajesz sobie sprawy z konsekwencji tego co chcesz zrobić dziecko...
chomosik
Początkujący
Posty: 2
Rejestracja: sob paź 05, 2013 6:53 pm

Re: Wywoływanie duchów.

Post autor: chomosik »

@RysiekINFRA raczej nie będę nikomu opowiadał że zbierałem grzyby... Będziemy to robić po okiem rodziców a oni są w pewnym sensie doświadczeni, także nie ma obaw. A zawsze takie przeżycie to ciekawe doświadczenie. ;)  
Awatar użytkownika
danut
Homo Infranius Alfa
Posty: 2660
Rejestracja: ndz lut 07, 2010 9:45 pm
Kontakt:

Re: Wywoływanie duchów.

Post autor: danut »

A  zgadzam się z wypowiadającymi się wyżej, jeśli nie wierzysz wkleję ci tekst ze swojego pamiętnika, z roku 1997, oczywiście wyszłam z tego cało, farmakologicznie powrócono mi możliwość zaśnięcia, potem normalne powracanie bez zaburzeń snu udało mi się przywrócić bez leków, w sposób naturalny.. O tym  epizodzie wolałabym  jednak zapomnieć.. ...... Borykając się z najróżniejszymi problemami nikt już nie chciał powracać do tamtych lat. Ja czułam zupełnie coś przeciwnego, dla mnie teraz cała ta sprawa wydawała się czymś najważniejszym, jakby sensem mojego życia. Widząc swoją bezradność w odczytywaniu tamtych faktów, zdecydowałam się na desperacki krok- zwrócić się o pomoc do duchów. Kiedyś słyszałam opowieści, w jaki sposób można doprowadzić do takiego kontaktu, wiedziałam też, że te praktyki mogą okazać się niebezpieczne. Ale teraz było to dla mnie zupełnie bez znaczenia. Z pomocą tarczy i talerzyka ze strzałką, przy świecy, kładąc na stole stary modlitewnik, w samotności w obawie przed śmiesznością, chroniona przez ciszę nocy, w skupieniu przywoływałam przybysza zza światów. Nie była to zabawa, uznałam, bo wiem, że osoba, która zna odpowiedzi na wszystkie dręczące mnie pytania nie odpowie mi już przecież w inny sposób, osoba bardzo mi bliska, która wiele lat temu w niewyjaśnionych okolicznościach straciła swoje młode życie, może tylko w ten sposób, pomóż mi w dotarciu do prawdy. Wtedy była to dla mnie jedyna szansa na uzyskanie odpowiedzi, zmęczona trwającą sytuacją i tragicznym samopoczuciem straciłam nadzieję, a nie widząc innego rozwiązania, przekroczyłam granice racjonalnego myślenia. Przez trzy kolejne noce zadawałam pytania, fragmentarycznie uzyskując odpowiedzi przez kręcący się talerzyk. Nudziła mnie ta gra, gdy strzałka poruszając się wzdłuż liter tworzyła nie dające się odczytać wyrazy, bez znaczenia. Uznałam wtedy, że jest to jedna wielka bzdura, żaden kontakt, lecz zjawisko raczej fizyczne, wywołane jakąś energią, np. powstałą, przy zetknięciu zimnej porcelany z ciepłymi palcami dłoni. Ruchy dają złudzenie samoistnych, lecz wyrazy tworzą się raczej przypadkowo. A jednak coś tu nie grało, największe wrażenie i zasianie niepewności zrobiła na mnie odpowiedź na zadane prze ze mnie pytanie:-Czy mam odmówić jakąś modlitwę? -Strzałka wyraźnie wskazała- tak-a potem liczbę 81. Zerknąwszy na leżący na stole modlitewnik, odczytałam to jako stronę tej książeczki i rzeczywiście otworzywszy go na niej właśnie, z przerażeniem odkryłam białą kartkę u dołu, której zamieszczono drobnym drukiem znaną sentencję; J 15,13 „Nikt nie ma większej miłości od tej, że ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” - na przyległej zaś stronie znajdowała się modlitwa za zmarłych. To już nie mógł być przypadek, w pośpiechu uklęknąwszy odmówiłam ją, zdezorientowana i trochę jakby przestraszona postanowiłam na tym zakończyć ten nieprzemyślany eksperyment. Trudno w to uwierzyć, a jednak niesamowite, nie uzyskując odpowiedzi na zadane pytania, otrzymałam ją jasno i wyraźnie w innej kwestii, na coś, co hamowało mnie przez tak długi czas, na moje wątpliwości; co do godności i uczuć osoby znaczącej kiedyś dla mnie tak wiele. Dawało mi to w pewnym stopniu wyzwolenie, a jednocześnie wzbudziło żal i pokorę. Zdałam sobie też sprawę z tego, jak wielkie znaczenie dla człowieka ma wiara, bądź jej brak i z tego, że tak naprawdę nie umiemy ufać innym, nie wiedząc, kogo obdarzać tym zaufaniem. Dając wiarę moje życie mogłoby teraz wyglądać zupełnie inaczej, ale co najważniejsze nadal nie umiem ufać, nadal dręczyły mnie pytania, bo ja nie wiedziałam nawet, czym jest owo zaufanie, otaczała mnie pustka. W głowie miałam mętlik, czy to wszystko mogło  wydarzyć się z mojej  winy, z  braku zrozumienia faktów i  zastanowienia się nad nimi? Braku logicznego myślenia, czy też  własnej lekkomyślności i pychy? A może to wszystko jest tylko zbiegiem przypadków? Cóż, zatem wiem? Cóż mogę wiedzieć, nie umiejąc nawet wpłynąć wystarczająco na innych, by odświeżyli swoją pamięć? Nie umiem dawać ni brać, nie umiem prosić. Boże jak mam, więc tego dokonać! Dlaczego potrzebuję poparcia innych, ich aprobaty, przytaknięcia? Szukam dowodu? Czyż to nie w ten sposób tworzy się prawdę? Reguły, które są tylko nadawaniem na tych samych falach, potocznie za nią uznane, być może wcale nią nie są w rzeczywistości. Czy jesteśmy wolni? Czy potrafimy wyznawać swą własną prawdę, licząc tylko na własne siły? I wreszcie, czy tak do końca, możemy zaufać samym sobie?Czułam, że popadam w obłęd, czułam się okropnie. Ponadto nie mogłam liczyć na żadną wyrozumiałość, nawet ze strony najbliższych.  Obezwładniona uczuciami, których nie sposób sobie wyobrazić, a towarzyszył im płacz i niewyobrażalna rozpacz, trzecią już z kolei dobę zmuszałam się, by zasnąć, choć na krótką chwilę i nie udawało mi się to. Zapuchnięta, słaba, jak cień przesuwałam się po mieszkaniu, próbując ostatkami sił jeszcze myśleć. Była noc, mąż pracował na nocną zmianę, dzieci spały, ja zaś walczyłam z przeraźliwym bólem głowy, z uczuciem dławienia, bólem w piersiach i olbrzymią trudnością w łapaniu oddechu. Traciłam świadomość, myśli układały się już bez mojej woli, próbując mną zawładnąć. Chciałam jeszcze się bronić, lecz mocno osłabiona nie mogłam już nic zrobić. Było w tym coś przerażającego, czego jeszcze nigdy nie doświadczyłam, czułam jak ktoś lub coś pomiata mną, czułam tępe uderzenia w tył głowy, a co jakiś czas wymiotowałam brązowo-wodnistą wydzieliną. Z trudnością odnalazłam różaniec, zaczęłam się modlić, prosząc Boga o pomoc. Wiedziałam, że toczę jakąś niesamowitą walkę z niewidzialnym. Mój umysł poddawał się, tworzył sceny sam z siebie, a ja  walczyłam  z czymś, co wypierało mnie jako istotę z naszej rzeczywistości próbując mnie w niej zastąpić. Słyszałam głos, który mówił mi, że dawna koleżanka przyszła zająć moje miejsce, że ja przepadnę i nikt nie będzie o tym wiedział. Potem zobaczyłam scenę przedstawiającą mój chrzest. Widziałam dwoje dzieci w poduszce, wypadek w drodze i to, że jedno z nich utonęło w potoku. Nie miałam pojęcia, którym z nich jestem ja Dochodziło do coraz większych zaburzeń umysłu. Twierdziłam, że moja mama pracując u lekarza jako służąca, zgłębiła wiedzę o akupunkturze, co wywyższało ją nad nim, bo właściwie to ona leczyła pacjentów, że za napisaną książkę w kl.7.otrzymałam Nagrodę Nobla, tylko ktoś ukradł tą pracę uznając ją za swoją…. Nie zdawałam sobie zupełnie sprawy, że nie mówię prawdy, dla mnie oczywiście nią była, nie było mowy o udawaniu, ten fałsz stał się dla mnie najprawdziwsza prawdą, moim rzeczywistym wspomnieniem zaistniałych faktów. W końcu nie mogłam rozpoznać samej siebie w lustrze, zastanawiając się, kim jest owa kobieta i czyje to odbicie, mój syn też wydawał się starszy i inny. Mój mąż, po nocce zdążył już się wyspać, a dla mnie czas utknął w miejscu, nie potrafiłam nic zrobić, pozostając w letargu, nie umiałam nawet logicznie myśleć. Rodzina nie mogła dłużej czekać postanowiono odwieź mnie do szpitala. Tragedia, której nie sposób opisać słowami zdawała się nie mieć końca, bezsilna, samotna walka, strach, przed czymś, co nawiedziło mnie zagrażając istnieniu i to nie tylko mnie samej, lecz również mojej rodziny. Będę walczyć nie pozwolę zginąć moim dzieciom i sobie- zdecydowałam. Próbowałam zachować spokój, poddałam się rozmowie z lekarzem, starając się logicznie odpowiadać na zadane pytania, ale mi to nie wychodziło. Wyraziłam zgodę na pobyt w szpitalu i podpisałam ankietę z adnotacją; „z przyczyny zetknięcia się z zjawiskami paranormalnymi”. ...Po podaniu mi niesamowitej dawki leków, wręcz dopiero narkozie udało się lekarzom mnie uśpić, bo i oni mieli z tym trudności.. Tak dopiero  po przespanej nocy  i sztucznym uśpieniu powróciła moja świadomość..
Awatar użytkownika
danut
Homo Infranius Alfa
Posty: 2660
Rejestracja: ndz lut 07, 2010 9:45 pm
Kontakt:

Re: Wywoływanie duchów.

Post autor: danut »

Dodam jeszcze, że  zaraz po tym, w pierwszą bezsenną noc, nagle z niewiadomych przyczyn mocno przyklejona i nie świeżo, bo była tam jakiś rok już nawet, fototapeta na ścianie nagle w całości odkleiła się jak pod wpływem jakiejś wilgoci lub temperatury i w całości runęła zwijając się na podłogę..jak rulonik, jakby nigdy nie była tam trwale przyklejona..
Awatar użytkownika
Katarzyna_1
Homo Infranius Alfa
Posty: 1969
Rejestracja: sob lut 06, 2010 4:22 pm
Kontakt:

Re: Wywoływanie duchów.

Post autor: Katarzyna_1 »

@chomosikTeż nie radzę wywoływania duchów. Jako młoda dziewczyna wraz ze znajomymi wywoływaliśmy duchy. Moja przyjaciólka po tym bardzo ucierpiała. Łęki, drgawki bez całkowitej utarty przytomności. Lekarze byli bezradni bo nie mogli znaleźć przyczyny. EEG i inne badania nie wykazywały żadnych odchyleń. Powróciła do normalnego stanu po ok. 2-ch miesiącach dzięki swojemu chłopakowi, który nie odstępował od niej ani na krok. Wtedy wogóle nie braliśmy pod uwagę, że ta jej dziwna choroba mogła wystąpić właśnie w związku przywoływania innych bytów. Zwyczajnie nie wierzyliśmy w duchy, diabły,a do koscioła było nam w owym czasie "za daleko". Wywoływanie duchów traktowaliśmy jako zabawę taką samą jak inne młodzieńcze wygłupy.Nie ulega wątpliwości, że niewidzialne dla nas byty istnieją. Dopiero po wielu latach doszłyśmy z koleżanką do wniosku, że przyczyną tej jej dziwnej choroby były igraszki z tymi bytami.Tak więc nie ryzykuj.
"Balbus melius balbi verba cognoscit"
Awatar użytkownika
Zbyszek
Homo Infranius Plus
Posty: 901
Rejestracja: wt cze 01, 2010 6:49 am
Kontakt:

Re: Wywoływanie duchów.

Post autor: Zbyszek »

Widac jak ktos dobrze sklejony w srodk i mu wlezie jakis niesfornik, to moze przezywac katusze. Jakies 20 lat temu tez sie meczylem rozdarciem. Troche trwalo az sie pokleilem. W sumie strasznie bola takie duchowe zmiany. Z kazdym dzgnieciem coraz lepiej sobie czlowiek radzi. No moze trwac to nawet latami. Mozna sie szarpac jak nakrecony sam z soba, nie widzac mozliwosci uspokojenia. Wiecie co? Mnie tez meczylo, ale  teraz jakos sobie super radze w duchowym. Gdybym mial od nowa zyc, to bym sobie zafundowal to samo. Dalej bym darl koty z duchami, az by mi nabilo rozumu, jak teraz. Z duchami idzie szybko, ale jak kulawemu pod gore, w obcislych butach.
Ostatnio zmieniony ndz paź 06, 2013 9:41 pm przez Zbyszek, łącznie zmieniany 1 raz.
Ronin
Zaangażowany Infranin
Posty: 349
Rejestracja: pt mar 15, 2013 2:53 pm
Kontakt:

Re: Wywoływanie duchów.

Post autor: Ronin »

@chomosikSam nick "chomosik" dużo mówi o osobie... Człowieku albo masz rodziców nie do końca normalnych, albo to jest totalna podpucha... Stawiam na to drugie.
Ostatnio zmieniony pn paź 07, 2013 11:27 am przez Ronin, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „DUCHY”